Drukuj

Wielkie rzeczy dojrzewają w cieniu krzyża

Ewa Madejek + .

Nadzieja nigdy zawieść nie może, szczególnie strudzonych pielgrzymów i tak oto słońce powitało nas, jeszcze lekko zaspanych we wtorkowy poranek, gdy zmierzaliśmy do opactwa cystersów, skąd już tylko 100 km do Jasnej Góry. Czyli z każdym naszym krokiem postawionym na rozgrzanym asfalcie, coraz bliżej. Mszę św. sprawowaliśmy w najstarszym opactwie cysterskim na ziemiach polskich, gdzie pochowany jest biskup krakowski Wincenty Kadłubek, który jako pierwszy wprowadził w Polsce zwyczaj palenia wiecznej lampki przed Najświętszym Sakramentem. Eucharystii przewodniczył obecny opat cystersów Edward Kazimierz Stradomski. W Ewangelii usłyszeliśmy dziś słowa: „Jeśli ktoś chce pójść za mną, nie się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje”,

a w homilii ojciec Jakub Zawadzki z cysterskiej wspólnoty przypomniał nam, że każdy z nas ma iść i głosić swoim życiem Jezusa Chrystusa. Ma głosić Jego krzyż. Wiara z Jezusa wymaga od nas heroizmu, aż do utraty życia, które nie jest porażką, ale zwycięstwem. Pytał nas także, czy potrafimy obronić krzyż, znak naszego zbawienia… Ten, kto chce być przyjacielem Jezusa, musi się zgodzić na krzyż. Nie ma Chrystusa bez krzyża, nie ma Kościoła bez krzyża, nie ma chrześcijanina bez krzyża.

Dziś na naszej mapie wędrówki Prząsław, Jaronowice, Chlewice, Damiany i Moskorzew. Jak co roku, na dłuższy postój obiadowy zatrzymaliśmy się w Nagłowicach. Obiad był smaczny, ale chcemy podkreślić inną ważną rzecz – tu w Nagłowicach, przez pewien czas mieszkał i tworzył genialny twórca polskiego piśmiennictwa, czołowy przedstawiciel renesansu, którego twórczość zdumiewa swoim bogactwem – Mikołaj Rej.

Z każdym krokiem jesteśmy coraz bliżej Częstochowy. Zostało mniej niż 100 km. Już tylko patrzeć, jak pojawią się drogowskazy z liczbą kilometrów. Jednak nie dowiemy się, ile ich dokładnie będzie, ponieważ porządkowi będą skrzętnie zakrywać przed nami tę informację.