Drukuj

Po górach, dolinach wędruje pielgrzymka

Ewa Madejek + .

Pielgrzymka to droga, która jest skrótem całego naszego życia. Do przejścia tej drogi koniecznie potrzebna jest siła, ta duchowa i ta fizyczna. Na pielgrzymce tej siły szukamy w sobie, ale jednocześnie oczekujemy, że ktoś nam pomoże, nakarmi, przenocuje, po prostu okaże swoją dobroć. Bez sił, bez wsparcia dojść do celu nie sposób. Podobnie z naszym życiem, które jest drogą dążącą do zbawienia. Aby dotrzeć do celu trzeba znaleźć mnóstwo sił do nawrócenia, do zerwania z grzechem i do czynienia dobra. Część tych sił mamy w sobie, część koniecznie musimy dostać od innych - ludzi i Pana Boga przede wszystkim.

Dziś za nami bardzo długi etap. Rozpoczęliśmy go bardzo wcześnie rano o godz. 6:00 mszą św. w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Staszowie. Posileni Słowem Bożym i Pokarmem Eucharystycznym wyruszyliśmy w drogę. Dzisiejsza trasa uważana jest za jedną z najtrudniejszych, a jednocześnie najpiękniejszych. Obfituje w  liczne do pokonania dla strudzonych już pątników podejścia i górki. Główna służba porządkowa i służby porządkowe poszczególnych grup wykazały się nieocenioną pomocą w bezpiecznym pokonaniu tego trudnego odcinka.

Po drodze mijaliśmy gościnne Kurozwęki, o których w 1888 r. tak pisał Stefan Żeromski: "Na górze stromej i skalistej rozłożyło się miasteczko, jedno z tych, jakie Bóg wie za co noszą miano miasteczek. Kilkadziesiąt chat zbudowanych w czworokąt, chat nie włościańskich, gdyż mają staromieszczańskie portyki o oryginalnie (...) rzeźbionych słupach, studnia pośrodku rynku, bożnica, kościół i klasztor szarytek. Wójt, pan pisarz, ksiądz, nauczyciel – oto wielki świat Kurozwęk. Zstępując z góry – dopiero widzisz ogrody i gąszcze olbrzymich drzew, a wśród nich oblany dookoła wodą pałac".

Na naszej mapie pielgrzymiego wędrowania znalazł się też Szydłów, który zyskał miano „polskiego Carcassonne" dzięki zachowanemu do czasów współczesnych XIV-wiecznemu układowi urbanistycznemu zawierającemu wiele elementów, tak architektonicznych, jak i przestrzennych średniowiecznego miasta.

Przez większą część wtorkowej wędrówki towarzyszyło nam słońce. Pod koniec dnia Pan Bóg przygotował dla nas niespodziankę w postaci rzęsistego deszczu. Zmęczeni trudami pielgrzymowania, smagani deszczem i wiatrem "zdobyliśmy" Chmielnik, Zrecze i Suchowolę i udaliśmy się na nocleg. Jeszcze tylko wieczorna modlitwa apelowa i można będzie położyć się, choćby na podłodze i zasnąć. Przed nami kolejny trudny i długi dzień. Jutro obieramy kierunek na Jędrzejów.